Szukaj na tym blogu

Od 1985 roku zajmuję się genealogią mojej rodziny. Genealogia stała się moją wielką pasją. Wszelkie materiały, zdjęcia i akty zamieszczane na moim blogu pochodzą z prywatnych zbiorów lub są efektem długoletnich poszukiwań, dlatego przed skpiowaniem lub udostępnieniem moich wpisów proszę o wcześniejszy kontak przez formularz kontaktowy.

Osoby obserwujące mojego bloga

________________BLOG ROBÓTKOWY _________________ ___________________ZAPRASZAM ___________________

poniedziałek, 30 września 2013

Tonnerka Esme, sweter i moje wywody


 25 lipca. To ostatnia data wpisu na moim lalkowym blogu. 
Pajęczynami zarósł. Pewnie już nawet tutaj nie wchodzicie. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby żaden komentarz nie zawitał pod tym już prawie październikowym postem.... :(

Czas jednak tak szybko leci... Wakacje zleciały, początek roku szkolnego także.
Co się zmieniło?
Mama już po trzech chemioterapiach. Po każdej przez prawie półtora tygodnia bez życia. Jeszcze tylko jedna 7 października i 22 października pojedzie na radioterapię , na całe cztery tygodnie do Krakowa. Już wiemy, że nie będzie wypisów na weekend. Chore, ale musimy to przeżyć. Tak więc nie mialam zupełnie głowy do lalek, fotek.
Bardziej zajmowałam się robótkami, bo mogłam przebywać z mama w jej pokoju. 
Młody już w trzeciej liceum. Na szczęście nie mam z nim kłopotów pomimo tego, ze już pełnoletni.  Mąż w grudniu prawie dwa lata na emeryturze. Szuka pracy, bo sama emerytura na trzy dorosłe osoby, to klapa. Niestety pomimo tego, że zrobił licencję I stopnia na ochraniarza, ma zezwolenie na broń (ponad tysiąc zł na to wydał), to pracy żadnej. No może była by, ale za 2,50 zł za godzinę. Nie zarobił by nawet na dojazdy.

A ja? No cóż... Kondycję poprawiłam w wakacje. Po 30 kilometrów na rowerze w przerwach mamy chemii. Podcięłam włosy o ok. 20cm, ale i tak są daleko za ramionami ;) 
Koty dalej szaleją, choć więcej śpią. Ale to ponoć na ostrą zimę...

Dosyć zanudzania... 
Poniżej fotki nowego sweterka dla Tonnerki Esme.
Cholera darła się z półki, że zimno jej w halce.
Nie dziwię się, bo sami dogrzewamy...


Teraz jakaś spódnica by się przydała albo spodnie.
Sweterek robiony od góry.

To na dziś tyle wywodów.
Buziaki dla wszystkich, którzy doczytali post do końca.





12 komentarzy:

  1. Loreen, życzę mamie dużo zdrowia, a Waszej rodzinie siły i wiary w to, że będzie lepiej, bo będzie! My tu na Ciebie będziemy cierpliwie czekać :-) Jestem ogromnie ciekawa Twoich włosów, skoro je obcięłaś, a nadal masz takie długie... Chyba niczym Totally Hair Barbie :-D Sweterek wygląda świetnie, lubię taką kolorystykę :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednak Esme górą, Twoja i moja są równie piękne :)
    choć moja siedzi jeszcze w kwiatkach i też w bieliźnie :)
    Pozdrowienia dla mamy, trzymam kciuki, będzie dobrze :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Doczytali i życzą mnóstwa sił i energii.
    Sweterek śliczny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś bardzo dzielna. Jak widzisz, nie zapomniałyśmy o Tobie. Pomodliłam się za Twoją mamę i życzę jej powrotu do zdrowia. A Ty jej ciągle powtarzaj, jak jest Ci bardzo potrzebna, to wielka motywacja do walki z chorobą. Fajnie, że Esme marudzi, bo musisz mieć jakąś odskocznię od zmartwień, to taka lalkoterapia. Życzę dużo siły i żeby los znów zaczął się do Ciebie uśmiechać.

    OdpowiedzUsuń
  5. i ja dobrnęłam do końca :D życzę Mamie Twojej jak najwięcej siły i zdrowia i samozaparcia!!!
    Esme to piękna lalka :)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja myślę, że czeka na Ciebie tłum spragniony wieści i nawet tak niewesołe nie przejdą bez echa.
    Trzymaj się ciepło. Załóż szalik i skarpetki i nie trać dobrych myśli.
    Tulam!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak zaraz nie uciekniemy :). Wiadomo, że się ludziom różnie w życiu układa, a u Ciebie jest teraz wyjątkowo ciężki okres. Życzę dużo sił, optymizmu i przezwyciężenia trudności, a dla Mamy dużo zdrowia. Lalka i sweterek prezentują się bardzo ładnie :).

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem nową czytelniczką Twojego blogu. Przeczytałam ten post do końca. Szpitale, czekanie, badania, przykrości zdarzające się w między czasie, ciężkie tematy, smutki, łzy... zwątpienie, załamanie, pytanie "dlaczego my?" i mogę tak w nieskończoność wymieniać - od 2008 roku sama się z tym zmagam. Czasem ma się ochotę o wszystkim opowiedzieć, żeby zrzucić ciężar. Z czasem się nauczyłam, że potrzebuję odskoczni, gdzie nic o tych złych rzeczach nie mówię, bo przyjaciele się już wykruszyli... zostało przy mnie aż dwóch! Nie narzekam, tak bywa i już! Najważniejsza rzecz to motto: "W Rodzinie siła"! Ja to już wiem, u Ciebie pewnie jest to samo! Życzę wytrwałości, siły, zdrowia oczywiście, ale też pogody ducha. Może wpisy na tym blogu Ci pomogą trochę się zrelaksować, złapać głęboki oddech, a komentarze sprawią że się uśmiechniesz. Czerp te korzyści całymi garściami! Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  9. Kurcze to tak jak z moim tatą.. doskonale Cię rozumiem. Tyle że mój tata nie miał szans bo miał nowotwór drobno-komórkowy w postaci płynu w płucach.. nie dało się wyciąć :( Twój opis siedzenia przy łóżku szpitalnym jest mi bardzo bliski, bo moja mama przechodziła też przez to co Twoja i to 2 razy. Zwalczyła raka i od wielu lat nie ma nawrotów, a ja nie wiem co bym bez niej zrobiła, bo zastępuje mi obojga rodziców. Tak więc nie trać nadziei bo można z tego wyjść i to nie raz :) i naprawdę nie musisz się martwić o czytelników.. a ilość przyjaciół..jest zmienna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzisz...mój tata zmarł 21 lat temu na raka czerniaka. Zostałyśmy wtedy z mamą same. Jestem jedynaczką, więc zupełnie same. Teraz mam rodzinę, ale mieszkam z mamą i jesteśmy takimi nierozłącznymi papużkami. Mama jednak jest bardzo silna i nie myśli o tym, że może być źle. Ja nie zmieniam swojego zachowania tylko dlatego, że jest chora. Wręcz przeciwnie. To ona dalej jeździ samochodem - ja jestem pasażerką (mam prawko). Planujemy jutro wypad do ciucholandu dla rozrywki, bo zawsze to robiłyśmy razem. Tylko to wszystko "siedzi" gdzieś we mnie głęboko i martwię się w nocy, gdy przychodza te chore myśli. Rano już mam dobry humor i WIEM, że będzie dobrze.

      Usuń
  10. Dziękuję za Wasze miłe komentarze podnoszące na duchu.
    KOCHAM WAS !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wierzę, że z mamą będzie dobrze. Będę się modlić, żeby wyzdrowiała. :)
    U mnie wszyscy zmarli na raka, a moja mama jest też ciężko chora, ale leży w domu i do lekarza nie pójdzie... Niestety takie jest życie, gdy mamy pod górkę to ta górka czasem rośnie nam do takich rozmiarów, że myślimy, że na nią nie wejdziemy. Ale na każdą górę jest sposób i trzeba walczyć! :)

    OdpowiedzUsuń